Niewyraźne kopie prezydenta
Poszedłem ostatnio posłuchać prac komisji sopockich radnych. Przyznaję, jest to rodzaj spędzania czasu, który chociaż sprawia mi osobiście dużo satysfakcji, to jednak polecałbym go innym z niejaką ostrożnością. Z jednej strony można się bowiem dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy na temat funkcjonowania miasta. Tak dzieje się dzięki urzędnikom, którzy – tu ukłon w ich stronę – merytorycznie i krótko, potrafią referować projekty uchwał, przedstawiając je radnym. Ale z drugiej strony, jeśli ktoś zdecyduje się na to, by zasiąść w roli obserwatora poczynań naszych lokalnych wybrańców, to musi się liczyć z dojmującym uczuciem zdumienia.
Jego powodem jest przede wszystkim poziom pytań zadawanych przez radnych trzymających władzę. Podam przykład. Któryś z naczelników przez dobre 10 minut referował kwestie związane z kontynuacją programu profilaktyki jamy ustnej, skierowanej do dzieci. Komentarzem do tego wystąpienia, były wspominki reprezentującej obóz rządzący, przedstawicielki osiedla Brodwino, która namalowała barwny obraz kampanii fluoryzacyjnej z czasów PRL. Taki sentyment do przeszłości, to oczywiście nic złego. Ale mimo wszystko zabrakło mi pytań o to, czy wybranka eks-prezydenta, piastująca z jego woli obecnie władzę w Sopocie, ma jakiś pomysł na zwiększenie efektywności całego programu. Bo wetchnięcia, „że dawniej to było!” nie są chyba zbyt merytorycznym uzasadnieniem podejmowania decyzji o wydatkach. Chociaż, tu muszę podkreślić, w przypadku tego programu, jak i pozostałych akcji profilaktycznych, jestem za pełnym ich kontynuowaniem. Z taką małą dygresją, że powinny być uzbrojone w dobrze przemyślaną promocję. O tym, jak ją przygotować i ile by kosztowała, oczywiście nikt na komisji nie rozmawiał. Bo, po co?
Rozmawiano natomiast o obniżce wcześniejszej podwyżki czynszu w mieszkaniach komunalnych. Władza zaproponowała redukcję poziomu wskaźnika decydującego o tym, jaki ostatecznie czynsz przyjdzie płacić mieszkańcom tych lokali. Opozycja, rozumiejąc, że jest to dobry kierunek, bo skoro chwalimy się rankingami plasującymi nas w czołówce najbogatszych gmin, to chyba znaczy, że z finansami Sopotu jest dobrze i można dzielić tort sprawiedliwie, zasugerowała jeszcze poważniejszą obniżkę. Motywując to potrzebami tych z nas, którym los lub umiejętności, nie pozwalają na życie w luksusie. I to wywołało prawdziwą furię władzy. Radny referujący stanowisko opozycji dowiedział się w jednej chwili, że jest populistą. Bo sami Państwo rozumieją – obniżka proponowana przez rządzących jest super, ale już proponowana przez opozycję, to samo zło i koniec świata.
Poziom ataków, bo trudno je nazwać argumentami, przypominał mi przepychanki na szkolnym korytarzu, kiedy to grupa wyrośniętych urwisów, chciała dopiec mniej lubianemu koledze. Efekt całej tej tyrady był zresztą przesądzony zanim radni weszli po schodach urzędu, bo winda oczywiście nie działa i stoi zepsuta. Reprezentanci Platformy Sopocian mający w Sopocie większość, przez 3 dekady nigdy nie głosowali wbrew stanowisku szefa miasta. A jako, że przyzwyczajenie jest drugą naturą, teraz, kiedy prezydent namaścił przecież uroczyście swoją wybrankę, to grzecznie podnieśli łapki zgodnie z jej oczekiwaniem. Opozycja przegrała, a ludzie będą płacili więcej niż mogliby płacić.
Spytają Państwo, to po co tam łazisz na te komisje? Odpowiedź jest prosta. Po to, żeby zrozumieć, gdzie tkwią wyzwania Sopotu jako organizacji. Ich sednem nie są wcale podziały na różne grupy w Radzie Miasta – wszak to jest kwintesencją demokracji. Jednak czym innym są odmienne punkty widzenia, a czym innym zdolność do wypracowywania kompromisu. Tej w obecnym zestawie radnych brakuje. Tak, jak i umiejętności wyjścia poza utarte schematy i zrezygnowania, chociażby dla własnego poczucia niezależności, z usłużnej lojalności wobec rządzących Sopotem.
Widać wyraźnie, że w chwili, gdy prezydent Jacek Karnowski zdecydował się na kontynuowanie swojej kariery poza strukturami naszego miasta, stworzyła się próżnia. „Sierotki”, które pozostawił po sobie, starają się ją wypełnić sloganami, które w ich ustach brzmią jednak jak nieudolna próba kopiowania oryginału. Brakuje im charyzmy, której nie można mylić z nadmierną pewnością siebie.
zdjęcie YouTube/obrady RM Sopotu